Z Dedykacją dla AlonseKurokami ;)
...
♠ W Sieci Pająka ♠
...
♠ W Sieci Pająka ♠
♠ I idąc dalej tamtą ścieżką został złapany w sieć. Jednakże nie mógł już zawrócić, bo pająk chciał go zjeść. Pogodził się ze swoim przeznaczeniem, lecz... Chciałby powrócić do tamtych chwili, gdzie mógł wykrzyknąć - LEĆ! ♠
Kagura rozejrzała się po korytarzu, ponieważ chciała się upewnić czy ktoś przypadkiem na nią nie patrzy. Szczęśliwie lub wcale - opinia o niej była tak przesadzona, że wszyscy woleli jej unikać. Z jednej strony pragnęła jakoś wykorzystać wszystkie zebrane informacje, gdyż na pewno zainteresowałaby nimi większe grono osób. Wewnętrzny chochlik podpowiadał jednak, iż postąpiła nierozważnie zaglądając do czyjegoś notesu i naruszając przestrzeń prywatną daną każdemu człowiekowi. Nigdy nie była osobą, która wykorzystywałaby kogoś do własnych celów, więc dlaczego tak bardzo zależało jej by zetrzeć w proch Lyona Vastię? Przez to co przeczytała na temat jego światopoglądu? A może dlatego, ponieważ wykorzystuje swoją własną rodzinę? Gdyby miała obstawiać, zdecydowanie postawiłaby tą drugą z opcji. Miała ogromnego bzika jeśli chodziło o relacje rodzinne, które u niej samej nigdy normalnie nie wyglądały. Ten brązowy, wbrew wszystkiemu niepozorny notes, a zwłaszcza jego zawartość kusiły niczym najsmaczniejsza czekolada. Kusiły, lecz musiała się oprzeć tej pokusie. Na początek zacznie obserwować tego całego księcia, żeby przekonać się co do słuszności swej decyzji.
Zadzwonił dzwonek oznajmiający pierwszą lekcję, jedną z najbardziej znienawidzonych przez uczniów, potocznie nazywana matematyką. Jeżeli chociaż nauczycielka ciekawie prowadziłaby wykłady, o wiele więcej osób polubiłoby ten przedmiot. Niestety jak u większości nauczycieli tego przedmiotu pod miłym uśmiechem, aktualnie kryła się wielka prima balerina, dodatkowo wredna. Czarnowłosa zapewne nigdy nie polubiłaby wykładów matematyczki, więc uważała, że nie ma sensu udawać, iż ją słucha.
Skierowała się do sali klasy I c i przechodząc przez automatyczne drzwi, upatrzyła sobie miejsce w przedostatniej ławce. Omiotła wzrokiem pomieszczenie, żeby ocenić ile zebrało się tu osób. Część uczniów jeszcze nie dotarła, część zajęła już dawno swoje miejsca. Czyli wszystko w jak najlepszym porządku. No poza tym cholernym notesem. Nie wiedziała kompletnie co ma robić. Czy wykorzystać jakoś zawarte informacje, czy może jednak zwrócić notes właścicielowi i zapomnieć o całej sprawie? Druga opcja jednak wydawała się Kagurze o wiele bezpieczniejsza, niż szantaż na najbardziej popularnym koledze z jej klasy. Mimo wszystko nie pragnęła nikogo do niczego zmuszać. A tym bardziej kogoś z bardziej porypaną psychiką niż można by przypuszczać.
Nic dziwnego, że przez ogólne zamyślenie nie słuchała ona wcale pani Stoneblack. Nawet przeoczyła moment, w którym Levy McGarden największa kujonka, jedna z top dziesięciu najinteligentniejszych uczennic i najdrobniejsza dziewczyna w całej szkole, rozwiązywała kolejne zadanie przy tablicy. Niebieskie falowane włosy do łopatek przypominały aureolkę, brązowe oczy, które były tu najczęstszą cechą u najśliczniejszych dziewczyn, nastolatka również posiadała. Biała karnacja wyglądało zdrowo, natomiast miała idealnie wypielęgnowane dłonie, przynajmniej tak uważała. Pomarańczowa sukienka z białą kokardką na malutkim dekolcie i czerwone balerinki, sprawiały, że Levy McGarden przyciągała, pomimo wszystko spojrzenia mężczyzn. Tym bardziej, iż w lawinie dużych cycków, jej wygląd wnosił powiew świeżości.
Levy była dla niej nawet miła, lecz przeszkadzał jeden fakt, który Kagurę niezmiernie irytował. Mianowicie błękitnowłosa przyjaźniła się z Lucy Heartfillią, największą divą, cheelederką oraz księżniczką klasy I a. Dodatkowo zadufaną w sobie intrygantką, manipulantką i bogu ducha wie kim jeszcze. Dlatego wolała sobie odpuścić zawieranie bliższych znajomości z panienką McGarden, a jeszcze dochodzili trzej wkurzający adoratorzy Levy, więc nie było gwarancji, iż przez przypadek nie puszczą jej nerwy w obecności asa ich klasy. A nie chciała sobie bardziej psuć wizerunku, aniżeli to konieczne.
Spojrzała na jasnobrązowe krzesło obok, które stało puste. Podobno miała tu siedzieć niejaka Minerva Orlando, lecz do tej pory nigdy się nie pojawiła w tej placówce. Ich wychowawca wspominał coś o tym, że powinna niedługo przyjechać. Bardzo ciekawiła ją osobowość tej całej Minervy. W końcu będzie obok niej siedziała przez większy okres czasu. Pewnie zamyślenie Mikazuchi zostało zauważone, ponieważ została wywołana do odpowiedzi.
- No pięknie - pomyślała - Zdecydowanie nie powinnam była odpływać do krainy Nibylandii, pewnie teraz to się na mnie zemści - dokończyła tą wspaniałomyślną myśl. I jakże nieoczekiwanie ledwo wybroniła dostając do dziennika magiczną tróje. W każdym razie postanowiła oddać notes Lyonowi i żyć w błogim spokoju. To o wiele lepsza opcja niż szantaż. Przynajmniej obecnie.
Zadzwonił dzwonek oznajmiający pierwszą lekcję, jedną z najbardziej znienawidzonych przez uczniów, potocznie nazywana matematyką. Jeżeli chociaż nauczycielka ciekawie prowadziłaby wykłady, o wiele więcej osób polubiłoby ten przedmiot. Niestety jak u większości nauczycieli tego przedmiotu pod miłym uśmiechem, aktualnie kryła się wielka prima balerina, dodatkowo wredna. Czarnowłosa zapewne nigdy nie polubiłaby wykładów matematyczki, więc uważała, że nie ma sensu udawać, iż ją słucha.
Skierowała się do sali klasy I c i przechodząc przez automatyczne drzwi, upatrzyła sobie miejsce w przedostatniej ławce. Omiotła wzrokiem pomieszczenie, żeby ocenić ile zebrało się tu osób. Część uczniów jeszcze nie dotarła, część zajęła już dawno swoje miejsca. Czyli wszystko w jak najlepszym porządku. No poza tym cholernym notesem. Nie wiedziała kompletnie co ma robić. Czy wykorzystać jakoś zawarte informacje, czy może jednak zwrócić notes właścicielowi i zapomnieć o całej sprawie? Druga opcja jednak wydawała się Kagurze o wiele bezpieczniejsza, niż szantaż na najbardziej popularnym koledze z jej klasy. Mimo wszystko nie pragnęła nikogo do niczego zmuszać. A tym bardziej kogoś z bardziej porypaną psychiką niż można by przypuszczać.
Nic dziwnego, że przez ogólne zamyślenie nie słuchała ona wcale pani Stoneblack. Nawet przeoczyła moment, w którym Levy McGarden największa kujonka, jedna z top dziesięciu najinteligentniejszych uczennic i najdrobniejsza dziewczyna w całej szkole, rozwiązywała kolejne zadanie przy tablicy. Niebieskie falowane włosy do łopatek przypominały aureolkę, brązowe oczy, które były tu najczęstszą cechą u najśliczniejszych dziewczyn, nastolatka również posiadała. Biała karnacja wyglądało zdrowo, natomiast miała idealnie wypielęgnowane dłonie, przynajmniej tak uważała. Pomarańczowa sukienka z białą kokardką na malutkim dekolcie i czerwone balerinki, sprawiały, że Levy McGarden przyciągała, pomimo wszystko spojrzenia mężczyzn. Tym bardziej, iż w lawinie dużych cycków, jej wygląd wnosił powiew świeżości.
Levy była dla niej nawet miła, lecz przeszkadzał jeden fakt, który Kagurę niezmiernie irytował. Mianowicie błękitnowłosa przyjaźniła się z Lucy Heartfillią, największą divą, cheelederką oraz księżniczką klasy I a. Dodatkowo zadufaną w sobie intrygantką, manipulantką i bogu ducha wie kim jeszcze. Dlatego wolała sobie odpuścić zawieranie bliższych znajomości z panienką McGarden, a jeszcze dochodzili trzej wkurzający adoratorzy Levy, więc nie było gwarancji, iż przez przypadek nie puszczą jej nerwy w obecności asa ich klasy. A nie chciała sobie bardziej psuć wizerunku, aniżeli to konieczne.
Spojrzała na jasnobrązowe krzesło obok, które stało puste. Podobno miała tu siedzieć niejaka Minerva Orlando, lecz do tej pory nigdy się nie pojawiła w tej placówce. Ich wychowawca wspominał coś o tym, że powinna niedługo przyjechać. Bardzo ciekawiła ją osobowość tej całej Minervy. W końcu będzie obok niej siedziała przez większy okres czasu. Pewnie zamyślenie Mikazuchi zostało zauważone, ponieważ została wywołana do odpowiedzi.
- No pięknie - pomyślała - Zdecydowanie nie powinnam była odpływać do krainy Nibylandii, pewnie teraz to się na mnie zemści - dokończyła tą wspaniałomyślną myśl. I jakże nieoczekiwanie ledwo wybroniła dostając do dziennika magiczną tróje. W każdym razie postanowiła oddać notes Lyonowi i żyć w błogim spokoju. To o wiele lepsza opcja niż szantaż. Przynajmniej obecnie.
♠♠♠
Klasa I a , zdecydowanie podchodziła weselej do pierwszych zajęć niż klasa Kagury. Powodem pewnie była jedna z najsympatyczniejszych, no i najładniejszych nauczycielek tego liceum Erza Scarlet. Wszyscy tak praktycznie wiedzieli, że podoba się jej nauczyciel wuefu Jellal Fernandes, lecz nikt nie ośmieliłby oznajmić tego kobiecie prosto w oczy.
Szkarłatne włosy nauczycielki były spięte w kucyk, natomiast seksowna, czerwona sukienka mini z krótkimi, bufiastymi rękawkami, wręcz idealnie leżała na przedstawicielce płci pięknej. Uczniowie odruchowo spoglądali na jej smukłe nogi, niektórzy nawet się ślinili, gdyż śnili o zdobyciu geograficzki. Czekoladowe oczy mroziły wszystkich grzeszników i z łatwością wychwytywały ich niegodziwe zachowania, by Erza miała możliwość rozdawania im, w miarę wymyślnych kar. Mleczna zadbana cera, aż prosiła się, żeby ją choć raz dotknąć, z możliwością zapytania o gładkość skóry dwudziestopięcioletniej kobiety. Niektórzy mylili ją często z uczennicą, ponieważ przesadnie dbała o swój wizerunek, jak i wygląd zewnętrzny.
Poirytowana spojrzała na Natsu Dragneela i Graya Fullbastera, którzy właśnie chrapali sobie w najlepsze. Prawdę mówiąc byli jej najlepszymi uczniami, przynajmniej jeśli chodziło o tą klasę. Postanowiła tym razem obojgu odpuścić, dlatego bo miała dobry humor. Przecież randka z przystojnym nauczycielem wuefu nie zdarza się często. Szczególnie, że nie ona pierwsza, nie jedyna próbowała się z nim umówić.
- Lisanna, do odpowiedzi - oznajmiła spokojnie. Jednak nikt jej nie odpowiedział, a przecież jeszcze dzisiaj rano widziała swą uczennicę podczas obchodu korytarza. Po tych słowach atmosfera w I a stała się jakoś dziwnie napięta.
- Proszę pani, ale Lisanna biegła cała mokra i zakrwawiona do wyjścia. Nie ma jej tutaj. Prawdopodobnie stało się coś jej złego. No bo nie licząc tego kubła wiadra zimnej wody wylanego przypadkowo przez Natsu, krwawiąca ręka nie należała do przyjemnego widoku - pisnęła wysokim głosikiem Lucy. Blondynka przeważnie nie okłamywała nauczycieli, więc Erza postanowiła uwierzyć jej słowom. Zapisała w swym dzienniku, żeby porozmawiać z Lisanną, oczywiście jak tylko wróci z powrotem do szkoły.
- W takim razie, Lucy! Do tablicy! - ryknęła, ponieważ zobaczyła wuefistę bez koszuli i omal nie pisnęła z zachwytu na ten niecodzienny widok.
- Zdecydowanie powinnam zacząć się kontrolować, bo inaczej wyjdę przy uczniach na idiotkę, a nie na nauczycielkę geografii. - I z tą myślą kontynuowała lekcję.
♠♠♠
Lisanna kiedy miała cztery latka, uświadomiła już sobie, iż życie nie jest baśnią. Chciała być księżniczką, ale tą rolę zgarnęła jej starsza siostra Mirajane. Teraźniejszość również potwierdzała przypuszczenia najmłodszej z trójki rodzeństwa, gdyż Mira została sławną modelką podziwianą, praktycznie przez wszystkich. Natomiast ona jako ta młodsza - ciągle słyszała od rodziców, żeby poszła w ślady starszej siostry. Jednakże nie pragnęła być modelką, nigdy nie chciała nią zostać. Tak właściwie niczego nie pragnęła.
Nienawidziła tej dziwnej pustki w środku, lecz równocześnie dawała jej ona wiele innych możliwości. Nikt i tak nie będzie słuchała biadolenia szesnastolatki, która jest cała mokra, przy okazji lekko ranna w dłoń. Magnolia to miasto obojętności. Nie łudziła się, iż ktoś obcy zaoferuje pomoc albo chociaż pożyczy coś, by mogła zatamować krwawienie. Jak zawsze ze wszystkim poradziła sobie dokładnie sama, więc sytuacja ta była dla niej całkowitą normą. Opatrzyła jakoś krwawiące miejsce, białą, suchą chustą, znalezioną w jednej z szaf Miry. Szczęśliwy traf chciał, że leżała ona właśnie w jej kieszeni.
Nie była daleko od placówki szkolnej, jednakże z drugiej strony po opuszczeniu zajęć nie miała ochoty do niej wracać. Na ulicach panowała pustka, ale coś więcej się zmieniło w codziennej, nudnej scenerii. Po przeciwnej stronie stał do tej pory niewykorzystany budynek, który miał zostać zburzony. Albinoska zdziwiła się mocno, przecież nie zapowiadano, iż ma powstać tam jakiś klub. Zaciekawiona przeszła przez pasy i przyjrzała się z bliska granatowemu szyldowi. Złote napisy prezentowały się na nim niezwykle oraz jakoś tak inaczej.
- Black Diamond, huh? Co mi w sumie szkodzi wejść do środka? I tak nie mam po co wracać do budynku szkoły. Nie chcę być znowu szykanowana - szepnęła do siebie i nacisnęła białą, okrągłą klamkę.
Oniemiała. Pierwsze co się nasuwało na myśl to wspaniały dźwięk skrzypiec i delikatny głos, przenoszący wszystkich do nieznanej, fantastycznej, wymarzonej krainy. Całe wnętrze było jak jedna wielka baśń. Kremowe ściany, czarna błyszcząca podłoga, zielone, okrągłe stoliki i białe krzesła przypomniały w tej chwili dodatek do tej cudnej melodii. Aromat czarnej kawy lub czekolady unosił się delikatnie napełniając powietrze, aż miała ochotę wziąć głębszy oddech niż zazwyczaj. Po chwili zauważyła, że jedna z ścian po lewej stronie ma namalowany wizerunek smoka. Podeszła do niej bliżej, oczarowana całkowicie tym miejscem. Przeszywające zielone oczy, zapewne będą miały czuwać nad całym lokalem, błyszczące granatowe łuski oślepiłyby każdego swym pięknem, natomiast majestatyczne turkusowe skrzydła sprawiłyby, iż ktoś mógłby zacząć unosić się wyżej niż ktokolwiek inny. Coraz wyżej i wyżej, aż dosięgnąłby upragnionego szczytu. Teraz melodia zaczęła być dla niej tłem, a obraz przedstawiający smoka główną atrakcją. Podeszła troszkę bliżej, żeby się upewnić, ale smok definitywnie trzymał coś w pysku.
- Czy to diament? - zapytała szeptem. Klejnot co prawda był piękny, lecz na tle postaci smoka wypadał o wiele gorzej. Błyszczał, jednakże pozostawał on nieoszlifowany. Zamrugała kilkakrotnie powiekami. Musiała chyba dopuścić do siebie rzeczywistość. Powinna wziąć się w garść, jednakże nie miała pojęcia od czego zacząć.
- Lisanna... - usłyszała i omal z przerażenia prawie by nie upadła...
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale to chyba jest twoje, prawda? - zapytała z wyuczonym chłodem i pokazała brązowy notes przed oczami albinosa. Pomachała nim lekko, bo Lyon ewidentnie był zaskoczony całą sytuacją. Heartfillia również.
- Tak moje i co w związku z tym? - odpowiedział podejrzliwie. Cała sytuacja była dla niego dziwna, lecz jednocześnie go bawiła. Wszyscy trąbili o tym, że Kagura Mikazuchi jest zlodowaciałą wiedźmą oraz odpowiada zazwyczaj na wszystko jednym słowem. A tu się okazało, iż potrafi ułożyć pytanie, ba! Nawet zdanie sklecić.
- Zwracam. Bawcie się dalej w tą farsę jeśli chcecie, ale czy Natsu na tym nie ucierpi? - Szok. Niedowierzanie. Wściekłość. Te trzy emocje właśnie krążyły w głowie czarnookiego nastolatka. Jeżeli odkryła, że to zwykła scena pod publikę było tylko klika opcji, a jedną z nich przeczytanie zawartości jego prywatnego mini pamiętnika albo jak kto woli notesu.
- Nie na dzisiaj już kończymy, co nie Lu? - Starał się by jego głos brzmiał naturalnie, jednak Kagura zauważyła tą małą niedogodność, w duchu mając ubaw z postępowania jednego z najpopularniejszych facetów.
- To naprawdę była farsa? - zapytała, żeby zbić go z tropu. Udawanie głupiej szło jej niezwykle dobrze.
- Zależy jak na to ktoś patrzy - mruknął, następnie chwytając osłupiałą Heartfillię za rękę i gdy zadudnił dzwon ogłaszając kolejną lekcje, odczuł niepohamowaną ulgę.
Hebanowłosa tylko wzruszyła ramionami podążając za przykładem pary moralności, sprawiedliwości oraz wzoru wszelkiego pokoju na tym świecie. Przez resztę nudnego szkolnego dnia, aż czuła się obserwowana przez chłopaka. Widocznie musiał pomyśleć sobie coś złego na jej temat albo jednak podejrzewał o przeczytanie tego przeklętego notesu.
Kiedy zadźwięczał dzwonek na przedostatnią przerwę wyszła z sali niczym torpeda. Miała dosyć tego przeszywającego ją na wylot wzroku. Poczuła dotyk na ramieniu i kiedy usłyszała słowa - „Możemy chwilkę porozmawiać?” zaczęła przeczuwać najgorsze. Czyżby została przyparta do muru? Czy może to ona będzie miała w tym starciu przewagę? Przez głowę Kagury Mikazuchi przeleciało sto najgorszych możliwych scenariuszy, z którego tylko jeden jest dla niej dobry. I w razie czego będzie musiała go wykorzystać...
- Black Diamond, huh? Co mi w sumie szkodzi wejść do środka? I tak nie mam po co wracać do budynku szkoły. Nie chcę być znowu szykanowana - szepnęła do siebie i nacisnęła białą, okrągłą klamkę.
Oniemiała. Pierwsze co się nasuwało na myśl to wspaniały dźwięk skrzypiec i delikatny głos, przenoszący wszystkich do nieznanej, fantastycznej, wymarzonej krainy. Całe wnętrze było jak jedna wielka baśń. Kremowe ściany, czarna błyszcząca podłoga, zielone, okrągłe stoliki i białe krzesła przypomniały w tej chwili dodatek do tej cudnej melodii. Aromat czarnej kawy lub czekolady unosił się delikatnie napełniając powietrze, aż miała ochotę wziąć głębszy oddech niż zazwyczaj. Po chwili zauważyła, że jedna z ścian po lewej stronie ma namalowany wizerunek smoka. Podeszła do niej bliżej, oczarowana całkowicie tym miejscem. Przeszywające zielone oczy, zapewne będą miały czuwać nad całym lokalem, błyszczące granatowe łuski oślepiłyby każdego swym pięknem, natomiast majestatyczne turkusowe skrzydła sprawiłyby, iż ktoś mógłby zacząć unosić się wyżej niż ktokolwiek inny. Coraz wyżej i wyżej, aż dosięgnąłby upragnionego szczytu. Teraz melodia zaczęła być dla niej tłem, a obraz przedstawiający smoka główną atrakcją. Podeszła troszkę bliżej, żeby się upewnić, ale smok definitywnie trzymał coś w pysku.
- Czy to diament? - zapytała szeptem. Klejnot co prawda był piękny, lecz na tle postaci smoka wypadał o wiele gorzej. Błyszczał, jednakże pozostawał on nieoszlifowany. Zamrugała kilkakrotnie powiekami. Musiała chyba dopuścić do siebie rzeczywistość. Powinna wziąć się w garść, jednakże nie miała pojęcia od czego zacząć.
- Lisanna... - usłyszała i omal z przerażenia prawie by nie upadła...
♠♠♠
- Jesteś chamem! Nienawidzę cię! - wrzask szkolnej divy rozległ się po korytarzu. Zaczęła się właśnie trzecia przerwa lekcyjna i doszło do jakiegoś spięcia pomiędzy elitą szkolną. Kagura podeszła bliżej, lecz jakoś wcale nie była zaskoczona zauważając Lyona, którego notes posiadała. Może nawet cała afera by ją ciekawiła, gdyby nie przeczytała o niej w zapiskach Vastii. Uśmiechnęła się złośliwie na myśl pokrzyżowania dziecinnych planów popularnego księcia. Nie trawiła ani najpopularniejszej dziewczyny w szkole, ani fałszywego książątka. Podeszła do nich pewnym krokiem z zupełnie zwykłymi zamiarami, a jakże!- Przepraszam, że przeszkadzam, ale to chyba jest twoje, prawda? - zapytała z wyuczonym chłodem i pokazała brązowy notes przed oczami albinosa. Pomachała nim lekko, bo Lyon ewidentnie był zaskoczony całą sytuacją. Heartfillia również.
- Tak moje i co w związku z tym? - odpowiedział podejrzliwie. Cała sytuacja była dla niego dziwna, lecz jednocześnie go bawiła. Wszyscy trąbili o tym, że Kagura Mikazuchi jest zlodowaciałą wiedźmą oraz odpowiada zazwyczaj na wszystko jednym słowem. A tu się okazało, iż potrafi ułożyć pytanie, ba! Nawet zdanie sklecić.
- Zwracam. Bawcie się dalej w tą farsę jeśli chcecie, ale czy Natsu na tym nie ucierpi? - Szok. Niedowierzanie. Wściekłość. Te trzy emocje właśnie krążyły w głowie czarnookiego nastolatka. Jeżeli odkryła, że to zwykła scena pod publikę było tylko klika opcji, a jedną z nich przeczytanie zawartości jego prywatnego mini pamiętnika albo jak kto woli notesu.
- Nie na dzisiaj już kończymy, co nie Lu? - Starał się by jego głos brzmiał naturalnie, jednak Kagura zauważyła tą małą niedogodność, w duchu mając ubaw z postępowania jednego z najpopularniejszych facetów.
- To naprawdę była farsa? - zapytała, żeby zbić go z tropu. Udawanie głupiej szło jej niezwykle dobrze.
- Zależy jak na to ktoś patrzy - mruknął, następnie chwytając osłupiałą Heartfillię za rękę i gdy zadudnił dzwon ogłaszając kolejną lekcje, odczuł niepohamowaną ulgę.
Hebanowłosa tylko wzruszyła ramionami podążając za przykładem pary moralności, sprawiedliwości oraz wzoru wszelkiego pokoju na tym świecie. Przez resztę nudnego szkolnego dnia, aż czuła się obserwowana przez chłopaka. Widocznie musiał pomyśleć sobie coś złego na jej temat albo jednak podejrzewał o przeczytanie tego przeklętego notesu.
Kiedy zadźwięczał dzwonek na przedostatnią przerwę wyszła z sali niczym torpeda. Miała dosyć tego przeszywającego ją na wylot wzroku. Poczuła dotyk na ramieniu i kiedy usłyszała słowa - „Możemy chwilkę porozmawiać?” zaczęła przeczuwać najgorsze. Czyżby została przyparta do muru? Czy może to ona będzie miała w tym starciu przewagę? Przez głowę Kagury Mikazuchi przeleciało sto najgorszych możliwych scenariuszy, z którego tylko jeden jest dla niej dobry. I w razie czego będzie musiała go wykorzystać...
♠♠♠
Od Autorki:
Wiem, że rozdział miał być opublikowany 20 lipca, doskonale wiem, ale chyba jednak dotrzymywanie terminów moją mocną stroną nie jest.xD Rozdział dedykowany Alonse, ponieważ zawarłam w nim postać Erzy, ale i tak wiem, iż będzie czuła niedosyt. Dlatego, więc wyjaśnię powód mego postępowania. Mianowicie przez to, że jednak nie pojechałam do Anglii, rodzice postanowili, że wyjedziemy na mini wczasy w przyszłym tygodniu. Czyli innymi słowy - brak internetu, brak opublikowanego rozdziału. Z tego powodu rozdział publikuję Dzisiaj. I tak miałam już dawno całość, więc wciśnięcie jednego guziczka wielkiej różnicy nie robi.
Na nagłówku szablonu, obok Kagury po lewej jest Yukino. Cholera! Nie miałam w planach wprowadzać tej postaci, ale jakoś automatycznie mi się po drodze wkradła razem ze Stingiem. No nic. <--Chodzi mi o dalsze rozdziały. ---> To by było na tyle.
Next Episode - Szantaż Bezbronnego Owada.
Na nagłówku szablonu, obok Kagury po lewej jest Yukino. Cholera! Nie miałam w planach wprowadzać tej postaci, ale jakoś automatycznie mi się po drodze wkradła razem ze Stingiem. No nic. <--Chodzi mi o dalsze rozdziały. ---> To by było na tyle.
Next Episode - Szantaż Bezbronnego Owada.
Pozdrawiam Lavana Zoro :)
Super rozdział i szczerze mówiąc czuję niedosyt. No nic, po czekam...
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnej części!!!
Nie dziwię się. To jeden z najkrótszych rozdziałów w moim życiu.
UsuńWyjazd to jednak coś czego nie mogłam przegapić. Trochę szkoda, że musieliśmy wrócić przez złą pogodę.
Ja też nie mogę. Ponieważ wiem co w niej będzie. :)
Pozdrawiam Lavana Zoro :)
Dziękuję za dedykację ^^ Tak, mam straszny niedoosyt. Zaskoczyłaś mnie zrobieniem z Erci nauczycielki ale żeby jej nie dać nawet pogadać z Jellalkiem... ok idą na randkę ale co dalej. Czy oon tutaj też jest takim emo co po pijaku coś narozrabia i mimo że Erza nie będzie zła zacznie pokutować? Tyle pytań! Ok Lusia to niezła zołza. Niby prze Erzie taki złotowłosy aniołek, a jak co do czeogo to nie ma skrupułów zwalić na swego chłopaka.Biedna Lis ;< Wiem, że jeszcze do niczego nie doszło ale coś czuje że paring Nali będzie tu nieco dramatyczny. No ok wypowiedziałabym się dalej ale głowa boli, a chcee jeszcze skończyć jeden wątek w swoim rozdziale. Pozdrawiem i życzę weny ^^
OdpowiedzUsuńNmzc. ;)
UsuńTak to bym jeszcze Erice rozdzialik zadedykowała, ale ona nie czyta tego opowiadania. [chyba]
Jellal... Jellal... Nie będzie Emo. To imo najgorętszy nauczyciel w szkole.xD
Lucy... Jak dobrze, że choć w jednym opowiadaniu mogę się na niej wyżyć, ponieważ wiele mnie kosztuję przedstawianie tej postaci z dobrej perspektywy. Naprawdę wiele nerwów. -.-
Dramatyczny? To się zobaczy. A Twój rozdzialik z wielką chęcią przeczytam jak będę nadrabiać blogi. ;)
Pozdrawiam Lavana Zoro ;)