poniedziałek, 6 lipca 2015

♠Rozdział 01♠

♣ZAGUBIONY MOTYL♣

Wśród nocnej ciszy, pająk zawsze zastawi pułapkę na wplątanego w sieć motyla. W końcu ten skończy jako ofiara, całkowicie pożarty. Pajęczyna powoli oplata swą ofiarę i podcina skrzydła.♥ 

  Listopadowa noc zapowiadała się zwyczajnie, przynajmniej tak byłoby można pomyśleć. Jeśli wyjrzałoby się przez okno, nocne niebo przysłaniało wszystko, prócz pełni księżyca i żarzących nikłymi światłami latarni. Zwykła niczym nie wyróżniająca się noc. Pustki na ulicach, pogaszone światła w okolicznych domach, stojące samochody na parkingach, opadające liście z dębów oraz brzóz. Zwykła nie wyróżniająca się noc, ale przecież te najzwyczajniejsze rzeczy są najbardziej niezwykłe, choć tego nie dostrzegamy. Ludzie są samolubni, pozbawieni skrupułów, a nawet jak ktoś jest miły często robi to dla własnych korzyści. Tacy właśnie są ludzie. Największe żmije, pająki, najohydniejsze robale tego świata. I pomimo tego, iż są robalami pośród wielu z nich jeden niczym nie wyróżniający się robak zostaję zdeptany, ponieważ był całkowicie za bardzo zwyczajny. Tacy są właśnie ludzie, więc nawet jeśliby ktoś miałby temu zaprzeczyć, ona po prostu by go wyśmiała. Bo przecież taki jest człowiek i tak zamieni się on w grudkę popiołu po śmierci. Dlaczego? Dlaczego nie miałaby przyśpieszyć biegu rzeczy, żeby już umrzeć?
  - Zgnijcie w piekle wy parszywe robale! - Tak, to miał być krzyk, lecz bardziej przypominał szept. Syk węża, który zdesperowany próbuje ochronić swoje gniazdo przed napastnikiem. Jednak to nie o to chodziło, zdecydowanie bardziej przypominała tchórza bez postaci. Kagura Mikazuchi stała pod latarnią, która nie świeciła żarzącym się blaskiem. Tam gdzie nikt nie mógłby jej zobaczyć, pod zepsutą starą latarnią. Jednakże blada cera łatwo sprawiała, że można byłoby na niej skupić swój wzrok. Być może dlatego miała ubrany czarny dres, żeby nikt nie zobaczył jak z miodowych tęczówek kapią strumieniem niebieskie krople, błąd przezroczyste. Łzy jakby na to patrzeć nie mają koloru, ponieważ to ludzie dali łzom taki, a nie inny odcień, by jakoś je określić. Hebanowe włosy do bioder zasłaniały całą twarz Kagury. Niewidzialność. Chciała być niewidzialna i pośród ciemności nocy mogła być przez chwilę niewidoczna. Tylko przez chwilę, ale jednak dawało to uczucie ulgi. Dzisiejszy dzień wydawał się jej okropny przez uczczenie święta zmarłych. Wspomnienia związane z Simonem wciąż ją prawdopodobnie bolały. A wszystkie negatywne uczucia musiały jakoś wypłynąć na powierzchnię. Noc była idealna.
  Czy chcieliście kiedyś umrzeć? Albo czy ktokolwiek, tak jak ona pragnął śmierci? Nie miała pojęcia, serce zaczynało wybijać dziwny rytm, więc przyłożyła rękę do swej piersi. Czyżby to jednak było nikłe pragnienie życia? Stchórzyła? Ponownie stchórzyła i nie mogła tego zrobić? Nie. To nie tak, że chciała umrzeć. Po prostu zdenerwowała się, iż do tej pory nic nie poszło po jej myśli. Nie wykonała nawet jednego kroku naprzód, pomimo zmiany miejsca zamieszkania. Czasami miała wrażenie, że tu też patrzą na nią jakby była córką mordercy. Potępiana, obgadywana z pełnym współczucia uśmiechem na czyichś ustach. Odetchnęła, ponieważ nie było mowy, by ktoś tutaj się o tym dowiedział. Magnolia to wbrew pozorom małe miasto, przynajmniej mniejsze niż te w którym mieszkała. I specjalnie zadbała o to, żeby było najbardziej oddalone od jej prawdziwego miejsca urodzenia.
  - Głupio mi Simon... Wiem, że nie mogę umrzeć, ponieważ byś tego nie chciał - szepnęła drugi raz podczas nocnej ciszy. Skierowała się prosto do szarego, o wiele bardziej przyciemnionego przez nocny mrok, bloku mieszkalnego. Złotooka nie potrzebowała jakiegoś wielkiego domu, więc szary budynek pełen sąsiadów był dla niej najlepszym rozwiązaniem. Przekraczała cicho jak mysz, szerokie, proste schody z lekko zniszczoną niebieską poręczą. Nie miała zamiaru nikogo obudzić, wręcz pragnęła być niezauważalna. Kontynuowała swą wędrówkę przez korytarz i zatrzymała się przy ciemnobrązowych, okrągłych drzwiach, które wyglądały tak samo jak inne, tyle, że miały numer trzysta trzynaście.
  Nacisnęła czarną prostokątną klamkę, przekraczając próg swojego małego mieszkania. Przeszła przez krótki kwadratowy, niczym nieupiększony korytarz stawiając tylko dwa kroki by mogła przejść do swojego pokoju. Kolejną przeszkodą był skręt w lewo, żeby panna Mikazuchi mogła wydostać się z małej, ale praktycznej kuchni. Szesnastolatka nie była typem osoby, która przeprowadziłaby jakiś gruntowny remont, więc całe mieszkanie nie wyglądało najlepiej. Przykładem były wszędzie popękane białe ściany, popsute meble i schodząca wszędzie farba. Jednakże rzadko tutaj miała gości, praktycznie wcale, może dlatego się tym nie przejmowała. Kiedy przekroczyła próg pokoju z katedry w Magnolii zaczęły bić dzwony, po to by oznajmić światu, że wybiła północ. Nie przejmująca się tym, całkowicie wykończona dziewczyna, dosłownie zasnęła jakby została zabita.
  Często jest tak, iż na początku każdej historii głównemu bohaterowi opowieści czegoś brakuje. Kagurze natomiast brakowało jakiegokolwiek przyjaciela albo przyjaciółki. Właśnie to było głównym powodem jej przeniesienia do tego miasta i rozpoczęcia edukacji w liceum Fairy Tail. Jednakże przez to, iż nie rozmawiała z inną osobą, aż przez dziewięć lat, oczywiście znacznie utrudniało zawieranie przez nią dłuższych, bardziej zażyłych znajomości. Być może przez to przyległa do niej ksywka „Królowa Chłodu” po dwóch tygodniach nauczania. Aczkolwiek prawda była taka, że kiedy już się do kogoś chciała przyjaźnie odezwać, dosłownie paraliżował ją strach. Kiedy próbowano nawiązać z nią jakąś rozmowę, po prostu odpowiadała półsłówkami lub spoglądała przez okno, ponieważ obawiała się innych ludzi. Pechowo wzięto to za egoizm oraz obojętność ze strony czarnowłosej. Doprowadziło to do sytuacji odwrotnej niż miała kompletnie w swych wakacyjnych planach. Nie zdobyła ani jednego przyjaciela, natomiast narobiła sobie nieświadomie wielu wrogów.
  - Dobra! Cel na dzisiaj to powiedzieć komuś komplement! - wrzasnęła podnosząc się do siadu. Przetarła swoje oczy i wychodząc spod granatowej, poniszczonej kołdry podeszła do szafy z ubraniami. Wyjęła z niej błękitną bluzkę oraz białe rurki, uzupełniając całość czarnymi balerinkami, które posiadały białą wstążkę, przyozdabiającą czubek butów. Oczywiście ubrania były dobrze dobrane do figury miodowookiej, lecz to one po części wykreowały wizerunek chłodnej, obojętnej, nie posiadającej żadnych uczuć dziewczyny. W pokoju Kagury panował gorszy bałagan niż w pokoju jakiegokolwiek przedstawiciela płci brzydkiej. Nic dziwnego, że bielutka szczotka leżała pod rozwalonymi ubraniami na podłodze. Rozczesała powoli swoje długie czarne włosy, związując je przy tym tradycyjną białą chustą. Uśmiechnęła się jak najładniej mogła, choć niezbyt jej to wyszło. Zaczęła kierować swoje kroki w kierunku danej placówki.

♠♠♠

  Lisanna Strauss właśnie przemierzała z hukiem szkolny korytarz. Krótkie białe włosy nastolatki aktualnie były całe mokre, okrągłe jasnoniebieskie oczy natomiast zaczęły się mocno szklić. Cera jak u porcelanowej lalki, która zazwyczaj pozostawała gładka, miała kilka świeżych siniaków. Na domiar złego jej ulubiona bluza oraz czarna spódniczka mini, przypominały bardziej szmaty do czyszczenia podłóg.
  - Nienawidzę ciebie Dragneel! W ogóle cię nie rozumiem! - warknęła, ignorując przy tym śmiechy innych uczniów. Nie miała ochoty teraz na nic. Czyste, białe korytarzowe kafelki podłogowe w tym momencie wydawały się jej zbyt idealne, a żółto pomalowanych ścian też nie miała ochoty podziwiać. Prostokątnych, przezroczystych, automatycznie otwierających drzwi do sal tym bardziej zachwalać nie zamierzała. A wszystko przez to, iż ten pacan wylał na nią to wiadro wody. Na ogół była spokojną, miłą, sympatyczną oraz uśmiechniętą dziewczyną, lecz Dragneel zawsze psuł nerwy najmłodszej z rodzeństwa Strauss. Ba! Gdyby tylko miała pojęcie dlaczego kolega z klasy się, aż tak na nią uwziął. Co prawda miała kiepskie stosunki z jego dziewczyną Lucy, no ale to go nie upoważniało do robienia jej takich paskudnych rzeczy. Może zrozumiałaby to nawet, jednakże nigdy o względy Natsu nie zabiegała, więc nie potrafiła zrozumieć czemu szkolna diva się na nią uwzięła. Od zawsze była jedną z tych osób, które padały ofiarą niebezpiecznych grupek szkolnych. Na początku się tym nawet przejmowała, lecz z czasem zaczęła podchodzić z dystansem do takich spraw. Inaczej mówiąc - śmiała się w twarz swym oprawcom.
  Wydawać się by mogło, że Lisanna jest jedną z szczęśliwszych osób w szkole, jednakże wcale tak nie było. Owszem. Miała brata, miała siostrę, ale oni nigdy nie brali zwierzeń błękitnookiej na poważnie. Myśleli, iż po prostu sobie żartowała. Efektem końcowym było zamknięcie się w sobie nastolatki i ukrywanie swoich problemów przed innymi.
  „Zachowam to dla siebie. Nie będę nikogo tym martwić. - powtarzała zawsze w myślach, gdy stawało się coś o wiele poważniejszego - I tak mają dużo własnych problemów, więc nie powinnam dokładać im swoich” - dokańczała swą stałą wymówkę. Właśnie tak radziła sobie z własnymi problemami, pewnie też dlatego chciała sobie sama poradzić ze zniszczonymi ciuchami. Nie rozumiała powodu wyżywania się na niej Natsu. Jak u innych z łatwością mogła to wydedukować, tak u niego każdy wymyślony przez nią powód pozostawał absurdem. Lisanna zaczęła tak szybko biec, iż nie zauważyła stojącej na przeciwko czarnowłosej Kagury. Odłamki sekund sprawiły, że obie nastolatki zderzyły się ze sobą, czego efektem był idealny upadek na pośladki.
  - N-Nic ci nie jest? - zapytała Mikazuchi, wstając, otrzepując ubrania i wciągając dłoń do Lisanny. Strauss spojrzała zaskoczona na swoją rówieśniczkę. Jeszcze nigdy nie rozmawiała z „Królową Chłodu”, ponieważ były w całkowicie przeciwnych klasach. Plotki też nie działały na korzyść złotookiej królowej. Jednakże obecnie przemoczona Lisanna, zdecydowanie nie miała czasu wdawać się w jakąkolwiek dłuższą dyskusję. W końcu musiała zmienić swoje ubrana.
  - Wszystko w porządku - odpowiedziała oraz chwyciła rękę śniegowej damy. Po czym natychmiast pobiegła w swoją stronę. Musiała przecież wysuszyć ubrania! Musiała!
  Kagura stała przez chwilę oszołomiona, spoglądając w kierunku biegu albinoski. Prawdopodobnie powodem szoku była krótka, aczkolwiek normalna wymiana zdań z kimś zupełnie dla niej obcym. Co prawda miała powiedzieć dziś komuś komplement, lecz kompletnie o tym zapomniała pod wpływem tej całej dziwacznej sytuacji. Musi w końcu znaleźć jakiegoś przyjaciela, więc powinna skierować się do klasy i obrać sobie kogoś jako cel.

 ♠♠♠

  Wokół dwójki szesnastolatków zebrała się pokaźna grupka dziewczyn. Jeden z nich miał różowe nastroszone na wszystkie strony włosy, lekko żółtawą cerę i skośne, lecz duże czarne oczy. Był dobrze zbudowany, przynajmniej lepiej od swojego kuzyna, który wyglądał bardzo podobnie, jednakże cerę miał bladą oraz gładką jak pupka niemowlaka. Oboje mieli podobne rysy twarz, lecz  ich osobowości bardzo się różniły.
  Wcześniej wspominany różowowłosy Natsu Dragneel, zdecydowanie preferował normalne ubrania. Czarne T-shirty z logami grup rockowych, markowe bluzy, no i normalne białe trampki. I choć miał dziewczynę to nawet ona nie ośmieliła się mu wytknąć, że czasem wygląda jak dzikus urwany z puszczy. Niestety chłopak ten był bardzo naiwny, a szczególnie jeśli chodziło o jego związek oraz swoją dziewczynę Lucy. Nadmierna porywczość sprawiała, iż często popełniał błędy zanim nawet przemyślał  ich konsekwencje. Przykładem był poranny incydent z wylaniem wiadra wody na Lisannę Strauss. Lucy wcześniej mu powiedziała, że będzie w tamtej sali i chciałaby, żeby dla żartu oblał ją zimną wodą. No to chciał wypełnić prośbę swej ukochanej, ponieważ ufał blondynce bezgranicznie. I pomimo tego, iż nie przepadał za całą rodziną Strauss, jak i samą Lisanną wypadałoby przeprosić.
  Natsu Dragneel niestety miał to do siebie, że szybko zapominał o takich gafach co często kończyło się bez słowa „przepraszam.” Niektórzy nawet śmieli twierdzić, iż nigdy nie nauczono go tego magicznego słowa. A to przecież nieprawda! Kiedyś przeprosił swoją matkę za upaćkany obrus i swojego ojczyma za wyjedzonego hamburgera z lodówki!  Przynajmniej tak twierdził. Jednak to oznaczało, że użył tego słowa tylko dwa razy w całym swoim życiu.
  - Rany Lyon, pośpiesz się i odgoń te laski - mruknął, spoglądając na kuzyna niechętnie - Lucy będzie mi miała za złe, że inne dziewczyny w naszej szkole próbują mnie poderwać - dodał trochę bardziej podenerwowany.
  - Uspokój się kuzynie, przecież zaraz sobie pójdą. Niedługo będzie dzwonek ogłaszający początek następnej lekcji. Poza tym było pozostać singlem, a nie pod pantoflem siedzieć. Zaraz zaczniesz wygłaszać przemowy, że inne laseczki nie mogą ciebie podrywać, ponieważ Lucy zacznie boksować twą twarz - odparł z sarkastycznym uśmiechem Lyon Vastia. Całkowite przeciwieństwo swojego kuzyna. Nosił on status jednego z najpopularniejszy wolnych książąt tegoż liceum, każda chciałaby chociaż raz zatonąć w objęciach albinosa. Sprawiał wrażenie ideału na białym rumaku, lecz ocenianie go po pozorach kończyło się nie najlepiej dla przedstawicielek płci pięknej. Szczególnie tych, które w tym roku kończyły liceum i powinny być rozsądniejsze niż młodsze koleżanki.
  Gdyby miał sam siebie nazwać, zapewne wybrałby nazwę - Ideał Pozorów. Ciemna granatowa koszula z pozłacanymi paskami, czarne spodnie, buty od Magnaliego, nienaganna uczesana fryzura i to, że matka natura darowała mu niezłe ciałko, sprawiało, że więcej osób wpadało w tą tak zwaną pułapkę. W rzeczywistości Lyon Vastia był samolubnym snobem, istnym narcyzem, wręcz sprawiało mu przyjemność wykorzystywanie innych. Nawet jeśli była to jego własna rodzina. Prowadził własny notatnik, gdzie odhaczał każde zaliczone dziewczę  i sposoby radzenia sobie z wieloma osobami. Głównie pasowało do niego jedno określenie - Dwulicowość.
  Także kiedy tylko Natsu zniknął za horyzontem, szybkim gestem ręki oznajmił, iż Lucy może wyjść już z ukrycia. Spojrzał przelotnie na blondynkę, mrugając do niej na znak porozumienia. Trzeba przyznać, dziewczyna jego kuzyna była zbyt ładna oraz inteligenta, żeby mogła wytrzymać długo w towarzystwie tamtego idioty. Obcisła czerwona sukieneczka za kolana, prowokowała do tego, by rozbierać ją samym wzrokiem.
   - O której? - zapytała posyłając zalotny uśmieszek i seksownie zaczęła kręcić biodrami.
  - Tam gdzie zawsze o dwudziestej trzeciej - mruknął, mijając bez słowa blondynkę jak gdyby nigdy nic się pomiędzy nimi nie zdarzyło. Odgarnął przy tym pasma swych śnieżnobiałych włosów, machając przy tym do piszczących po jego prawej stronie fanek.
  Kagura widziała to całe dziwaczne zajście, pomimo że wcale jego świadkiem być nie chciała. Spojrzała swoimi złotymi tęczówkami przez okno, zauważając, że piękny fioletowy motyl wpadł w pajęczą sieć bez możliwości ratunku. Nagle stąpnęła na jakiś brązowy, skórzany notes. Z czystej ciekawości zajrzała do środka, żeby zobaczyć kto jest jego właścicielem. I chociaż nie zamierzała czytać zawartości, z czystej ciekawości jednak ją przewertowała.
  Wyjrzała jeszcze raz przez okno, lecz zamiast motyla ujrzała pająka, który skończył właśnie swój posiłek. Nie zamierzała być dłużej motylem. Po tym co się dowiedziała zamierzała zamienić się przecież w pająka.
  - Lyon Vastia, hę? Sprawię, że zostaniesz moim przyjacielem! Nie będziesz miał żadnego wyjścia, ponieważ znam już wszystkie twoje sekrety - pomyślała złowieszczo. Nie przepadała za tym księciuniem, więc uprzykrzenie mu życia będzie dobrą rozrywką. Można pomyśleć, iż Kagura jest psychopatką, ale ona od zawsze nią była. Ojciec morderca raczej pozostawia trwały ślad w psychice dziecka. Szczególnie wtedy kiedy próbował je zabić.
  Poniedziałek, drugiego listopada, jeden czarny notes wywoła burzę, która spowoduję lawinę niespodziewanych wydarzeń. A wszystko przez samolubne życzenie jednej, nie do końca normalnej nastolatki...

♠♠♠
 Od Autorki:
 Od razu piszę, że to opowiadanie skupia się bardziej na postaciach pobocznych. Tak jak pisałam będzie na sto procent KaguraxLyon, NaLi, MinervaxRogue, Jerza, Gruvia i GaLevy. Co do reszty paringów pewna nie jestem i prawdopodobnie wyjdą w praniu.
Od razu zaznaczam, żeby od tego opowiadanka nie oczekiwać zbyt wiele. Piszę je raczej dla zabawy, żeby się odprężyć bardziej od innych FanFiców z fandomu FT. To są realia szkolne i moim zdaniem jest to oklepane, ale jeśli komuś się spodoba to na pewno się ucieszę.
Także tego. Dzisiaj mam jakiś taki dziwny dzień, ponieważ publikuję aż trzy rozdziały na trzech różnych blogach. 
The End.
Next Episode - W Sieci Pająka.
 Pozdrawiam Lavana Zoro :) 

4 komentarze:

  1. Specjalnie by móc to przeczytać, podebrałam siostrze telefon... Już czuję ten oddech Śmierci na moim ramieniu gdy grzecznie wskazuje mi odpowiedni kierunek do mrocznego świata... Czegoś tam. :P
    Ale do tematu.
    Łał. Początek był genialny. Po prostu genialny.
    Do tego zazwyczaj z Lisy robią wstrętną sukę, a tu jest skrzywdzonym skarbeńkiem. Miła odmiana. Tym bardziej że ją lubię.
    Za to Lucy to podła sucz!!! Auć!!!
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :D
    (No i tak poza tym... Pierwsza ;P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co tam podebranie siostrze telefonu, akurat ja ze swoją robiłyśmy o wiele bardziej ekstremalne rzeczy. No, ale jeśli siostra kocha swój telefon to już inna sprawa kaloszy.xD
      Thx. Trochę się obawiałam, że strasznie oklepany. Ja też lubię Lisę, więc dla mnie pisanie o jej dobrej stronie jest całkowicie dobrą odmianą.
      E tam. U mnie z Lucy to jest na porządku dziennym. To cud, że tak długo w TwM! sobie pożyła.
      Doczekasz się, doczekasz... Akurat mam fazę, więc napiszę pewnie trzy rozdziały w przód.xD
      Cieszę się, że sprawiło Ci to satysfakcję. Tak po za tym.
      Pozdrawiam Lavana Zoro :)

      Usuń
  2. Biedna Lisia lubię ją. Wredna Lucy... oj chyba tu też znów będziesz się na niej "wyżywać:, co ? No cóż Nalu jest już tak częste i oklepane, że na samą ich myśl, aż się czasem wymiotować tęczą się chce. Oczywiście nie zawsze tak jest ale jak już chyba raz mówiłam.. w większości blogów Nalu to tylko o nieustanne kokszenie jednej lub obu osób z tej parki, a tego nie lubię. Tym bardziej pochwalam początek. No i Kaurka taka pesymistka. Niech się tylko nie zabija. Ja tam i tak czekam na Jerze. Ale pewnie to wiesz xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też Lisię lubię, więc co szkodzi dać jej raz Natsu? I tak Lucy ma u niego profity na większości blogów. A co do tego, tak naprawdę tylko tu się będę na niej "prawdziwie" wyżywać. W Kaskadzie owszem na początku jest przedstawiana jako sucz, ale niedawno trochę wyjaśniłam jej postępowanie oraz sporo na ten temat będzie wyjaśnień. Tu po prostu jest kobietą, która lubi się zabawić i tyle...
      Tak wiem. Erica też zawsze mnie o Jerzie rozprawia. Jednakże trochę czasu minie, ale jeśli chcesz Jerzę to śledź pilnie Halo, halo. Chyba niedługo coś więcej o niej będzie, o ile pamięć mnie nie zwodzi. Tu też powinien się sam w sobie niedługo Jellal pojawić.xD
      Pozdrawiam Lavana Zoro :)

      Usuń

Ładnie Proszę o Opinie, natomiast Anonimy o Podpis!